Wstęp


Wejście w ścianę było punktem zwrotnym w moim życiu. Od tego momentu już nic w nim nie było takie jak przedtem. Najpierw ogromna depresja uczyniła ze mnie chodzące zombie, potem okres powolnego wracania do zdrowia uświadamiał mi coraz bardziej, co w życiu jest najważniejsze? Dwa lata i osiem miesięcy wyszarpnięte z życia, które jednak, jak się później okazało, nie były dla mnie czasem straconym. Nie tylko odzyskałam zdrowie ale wyszłam z tego największego w moim życiu kryzysu wzmocniona zgodnie z zasadą że to co nas nie zabije, to nas wzmocni. Dokładnie tak się stało w moim przypadku.

Największą rolę w moim zdrowieniu odegrała właśnie natura w szerokim tego słowa znaczeniu. W chwilach przebłysków spisywałam to co czułam w danym momencie w moim pamiętniku, później w podobnych chwilach odczytywałam moje myśli określające najgłębsze odczucia i płakałam, płakałam, płakałam. W końcu nie było już łez, był smutek, po nim przyszedł spokój a na koniec pierwszy po kilkudziesięciu miesiącach uśmiech. Najbliżsi byli moim wsparciem, najlepsza przyjaciółka powiernicą, mój pies towarzyszem na długich spacerach, Bóg opoką, a rozmowa z nim terapią najwyższej jakości.

To doświadczenie przymusiło mnie niejako do studiowania siebie samej, wsłuchiwania się w to co mówi mi mój własny organizm i stawiania jego potrzeb na pierwszym miejscu. Na nowo polubiłam siebie i mogłam rozpocząć walkę o powrót do zupełnego zdrowia. Podstawą do tego było zdobywanie szerokiej wiedzy z zakresu dbania o zdrowie i zapobiegania nie pożądanym dolegliwością rożnymi metodami najczęściej mającymi związek z naturą i ruchem fizycznym. Dzisiaj chcę się dzielić moimi doświadczeniami i wiedzą z każdym kto tego chce.




poniedziałek, 29 listopada 2010

I znowu mamy zime

.
Nawet sie nie obejzalam a juz mamy nowa pore roku, zime. Jest mrozna, podobnie jak zima zeszloroczna. Nasypalo sniegiem, zawialo mroznym i przejmujacym do szpiku kosci wiatrem, ale jest pieknie, tak bialo i czysto, tak uroczo jak w bajkowym swiecie tylko zimniej.
Lubie te pore roku, lubie spacery po skrzypiacym pod nogami sniegu lamiacym swym odglosem zimowa lesna cisze wokol mnie. Czasami moge uslyszec trzask lamanych, zmarznietych galezi gdzies w glebi lesnego goszczu. Domyslam sie wtedy, ze to sarny przebijaja sie przez sniezne zaspy szukajac zeru.
.
Czasami, gdy mam troche szczescia moge je zobaczyc, gdy w niesamowicie dlugich skokach przebiegaja lesna, zasniezona droge przede mna. Niezapomniany, wspanialy widok zapierajacy dech w piersi swym wyjatkowym pieknem. Gapiac sie z zachwytem za znikajacymi bialymi zadami, przebranych w zimowa szate sarenek, wzdycham tylko i w myslach dziekuje Bogu za to zimowe, niesamowite widowisko.
W takim momencie czuje sie czescia tej wspanialej natury, czuje sie odstresowana i szczesliwa ze przezywac to wszystko moge. Jeszcze dwa lata temu, gdy moja suczka zyla, kulalysmy sie obie w takim czystym, bialusienkim, puszystym sniegu. Bylysmy takie rozbrykane i radosne, ze do dzisiaj nie moge tego zapomniec.. Brakuje mi jej, mojej wspanialej, czworonoznej, wesolo machajacej ogonem przyjaciolki. Lesny spacer zima tez nie jest juz tym samym przezyciem bez niej, jest jakby smutniejszy ale ciagle niepowtarzalnie piekny.

czwartek, 16 września 2010

13 styczen 2004 Wyjete z pamietnika

Dzisiaj czuje sie lepiej, chociaz wcale nie tak dobrze. Siedze w kuchni i patrze przez okno, jednoczesnie probuje pozbierac moje mysli na nowo. I nadal nic z tego nie wychodzi, nadal pustka jest we mnie. Przyjechala listonoszka, wrzucila poczte do skrzynki i odjechala tak szybko jak przyjechala.

Mysle teraz o zyciu, o moim zyciu, ktore mija rownie szybko jak przyjazd i odjazd listonoszki. Z przyjazde wiazaly sie nadzieje na cos ciekawego co sie w nim wydarzy, cos przyjemnego, jak np. nie oczekiwany list od przyjaciolki. Ale list nie przyszedl, sa tylko rachunki. Znowu czekac bede dnia nastepnego, moze on przyniesie ze soba cos dobrego, pozytywnego. W kazdym badz razie on nadal jest przede mna.

Z odjazde listonoszki jest juz tylko terazniejszosc i przeszlosc. Tak jak moje zycie do tej pory to tylko przeszlosc i terazniejszosc. A gdzie w tym wszystkim jest przyszlosc? Nie wiem! Jak narazie nie moge jej sobie wyobrazic, bo pustka jest we mnie, bo zyje tylko chwila obecna i tym co juz bylo. Czyz to nie jest smutne?

Kiedys mialam marzenia i plany. Co sie z nimi stalo? Mysle ze gdzies odplynely. Gdzies, gdzie nie ma mnie, gdzies, gdzie moga byc uzyteczne i spelnione ale nie przeze mnie. Ja juz nic nie moge. Moge tylko zawolac, zycie wroc do mnie, nie omijaj mnie, nie zapomnij.

Chcialabym wrocic do wspomnien, ale i tego nie moge. Terazniejszosci jeste wiezniem, chwili obecnej, w ktorej nic nie moge zrobic. A jednak??? Jednak moge, bo pisze to co czuje w tej chwili, opowiadam bezdzwiecznie o tym co mnie boli. Czyz to nie jest sukces? Czyz to nie jest pierwszy krok ku wyrwaniu sie z niewoli? A moze jednak zycie budzi sie we mnie, powoli?

Wiem tylko tyle, musze mowic, musze wyrzucic z siebie te udreke, ktora meczy mnie tak, jak nurka brak powietrza pod woda. Szybko, szybko przepycha sie ku gorze, ku powierzchni wody. Walczy z uporem, pokonuje bol spowodowany brakujacym powietrzem. Resztkami sil przebil sie wreszcie na powierzchnie wody i zaczerpnal duzy haust powietrza. Poczul straszliwy skurcz i bol w piersiach i znowu zanurzyl sie pod woda gwaltownie. Po chwili wybil sie z pod niej na powierzchnie, by juz na niej pozostac, powoli odzyskac spokoj i rownowage, pozbyc sie leku i odetchnac spelniona nadzieja.

Ja ciagle jeszcze walcze, resztkami sil przebijam sie ku gorze. Chociaz udreka rozpiera mnie i wywoluje bol, z uporem nurka przebijam sie ku powierzchni. Moze ja osiagne, jeszcze jest we mnie nadzieja. Jeszcze, mimo iz ciagle leze, nie jeste pokonana. Walcze!

sobota, 21 sierpnia 2010

Pierwszy pourlopowy spacer


Trzy tygodnie temu skonczyl mi sie urlop. Musialam sie na nowo przyzwyczaic do pracy i zwiazanych z nia codziennych rutyn. Nie bylo to latwe po wielotygodniowym leniuchowaniu. Trudno mi bylo na nowo znalezc balans miedzy praca a zyciem prywatnym. I nareszcie po dwoch tygodniach dopasowywania sie do staro-nowej sytuacji udalo mi sie w poniedzialek pojsc na bardzo dlugi, bo az 5-cio kilometrowy spacer do okola lasu. Na nowo poczulam te wolnosc jaka taki spacer we mnie wyzwala. Pelna piersia wdychalam czyste lesne powietrze, a szum rozkolysanych lekkim wiatrem drzew wyciszal moje wnetrze i wywolywal usmiech blogosci na mojej twarzy. Szlam przed siebie o niczym wlasciwie nie myslac. Delektowalam sie otaczajaca mnie wokol natura i cieszylam sie ze nareszcie wracam do mojego normalnego zycia z przyroda na ty. Slonce najpierw niesmialo, a pozniej coraz mocniej zaczelo piescic moje policzki i odsloniete ramiona, lekki wiaterek muskal mnie delikatnie, a zielen lasu lagodzila skutki stresu pourlopowego. Kocham to moje male ja w tym ogromnym lesie, kocham ten ogromny las wokol mojego malego ja. Mogla bym tak isc bez konca, gubiac po drodze poczucie czasu gdybym nie spotkala mojej znajomej z zaprzyjaznionym ze mna psem. Przystanelysmy na chwile. Rozmawiajac z nia bawilam sie jednoczesnie z jej pieskiem. Wtedy wrocily wspomnienia mojej suczki, ktora po krotkiej chorobie odeszla ode mnie na zawsze. Ta moja kochana pieska juz nigdy nie zniknie z mojego serca. Zawdzieczam jej zdrowie o ktore dbajac stracila swoje. Wracajac do domu czulam sie zadowolona i szczesliwa, naladowana pozytywna energia. Moglam z nowa sila wchodzic w stojacy jeszcze caly dzien przede mna. Sniadanie smakowalo jak nigdy przedtem, a w myslach juz planowalam caly nadchodzacy tydzien rezerwujac poranki na obowiazkowy spacer do okola mojego lasu.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Pieprz cayenne - papryka chili


Papryka chili, czyli pieprz cayenne zawiera kwas askorbinowy - popularną witaminę C, a także A, P, B1 i B2. Po wysuszeniu i zmieleniu zachowuje swoje właściwości jako przyprawa co spowodowało, że uważa się go za króla przypraw. W małych ilościach wpływa korzystnie na przemianę materii oraz obniża poziom cholesterolu.

Produkt ten, dzięki zawartej w nim kapasaicynie posiada również właściwości przeciwbólowe. Leczy się nim choroby układu krążenia, bóle reumatyczne oraz bóle brzucha.

Podczas infekcji, szczyptę przyprawy rozrobionej z woda możemy używać do płukania gardła. Poza tym pieprz cayenne skutecznie oczyszcza organizm z toksyn.

Jednak jak ze wszystkim w życiu, podobnie i w stosowaniu tej ostrej przyprawy należy zachować umiar. W nadmiernych bowiem ilościach powoduje niestety podrażnienie przewodu pokarmowego i błon śluzowych. Więcej tu



sobota, 24 lipca 2010

Spacer

Dzisiaj coraz wiecej ludzi zaczyna , jak mysle, doceniac jego walory i zbawienne dla zdrowia zarowno fizycznego jak i psychicznego skutki. To bardzo dobrze. Dobroczynny wplyw spacerow daje sie dosyc szybko zauwazyc i odczuc, tak wlasnie odczuc. Szczegolnie ludzie pograzeni jak ja niegdys w depresji czerpia, moge smialo powiedziec, prawie natychmiastowe korzysci ze spacerow na lonie natury. Spacer po lesie przymusza do myslenia o pokonaniu czesto niewygodnego terenu i oddala od nas w ten sposob nasze skolatane, najczesciej negatywne mysli, pobudza do szybszego krazenia krwi a tym samym lepszego dotlenienia calego organizmu.

Spacer nad jeziorem, czy rzeka wycisza nasze wnetrze, lagodzi spojzenie na wszystko wokol nas. Patrzenie na wode i przyrode dookola niej pomaga nam zapomniec o tym wszystkim co nas przygniata i napelnia nas spokojem, ladem i harmonia wewnetrzna. Oddech staje sie bardziej rownomierny, pluca jakby maja wiecej miejsca w piersi, a bicia serca nie slychac juz w uszach. Spacerujac natomiast miedzy lanami zborz i wsrod rozleglych lak powoli zaczynamy czuc sie wolnymi od wszelkich trosk. Uczucie przytloczenia ustepuje miejsca radosci coraz wyrazniej odczuwanej i odbieranej przez nas dzieki rozciagajacej sie wokol nas przestrzeni.


Wspaniala towarzyszka moich spacerow byla moja suczka Zora. Wedrowala ze mna wszedzie, byla przy mnie zawsze, cierpliwie sluchala moich zali i skarg i nigdy mnie nie zdradzila. Gdy czula ze znowu jeste smutna znajdowala mi odpowiednie towarzystwo ludzi zupelnie obcych ale przyjaznych z ktorymi o dziwo latwo bylo mi rozmawiac. Gdy czulam sie zle od razu reagowala i starala sie jak mogla by mi pomoc, a to lizac mi rece, a to nie pozwalajac mi sie poddac. Rozbawiala mnie swoimi figlami, rozbrajala laszac sie do mnie. Bez watpienia moge powiedziec, ze byla prawdziwa moja ostoja w najtrudniejszych chwilach mojej choroby. Dzieki niej szybciej wrocilam do zdrowia.