Wstęp


Wejście w ścianę było punktem zwrotnym w moim życiu. Od tego momentu już nic w nim nie było takie jak przedtem. Najpierw ogromna depresja uczyniła ze mnie chodzące zombie, potem okres powolnego wracania do zdrowia uświadamiał mi coraz bardziej, co w życiu jest najważniejsze? Dwa lata i osiem miesięcy wyszarpnięte z życia, które jednak, jak się później okazało, nie były dla mnie czasem straconym. Nie tylko odzyskałam zdrowie ale wyszłam z tego największego w moim życiu kryzysu wzmocniona zgodnie z zasadą że to co nas nie zabije, to nas wzmocni. Dokładnie tak się stało w moim przypadku.

Największą rolę w moim zdrowieniu odegrała właśnie natura w szerokim tego słowa znaczeniu. W chwilach przebłysków spisywałam to co czułam w danym momencie w moim pamiętniku, później w podobnych chwilach odczytywałam moje myśli określające najgłębsze odczucia i płakałam, płakałam, płakałam. W końcu nie było już łez, był smutek, po nim przyszedł spokój a na koniec pierwszy po kilkudziesięciu miesiącach uśmiech. Najbliżsi byli moim wsparciem, najlepsza przyjaciółka powiernicą, mój pies towarzyszem na długich spacerach, Bóg opoką, a rozmowa z nim terapią najwyższej jakości.

To doświadczenie przymusiło mnie niejako do studiowania siebie samej, wsłuchiwania się w to co mówi mi mój własny organizm i stawiania jego potrzeb na pierwszym miejscu. Na nowo polubiłam siebie i mogłam rozpocząć walkę o powrót do zupełnego zdrowia. Podstawą do tego było zdobywanie szerokiej wiedzy z zakresu dbania o zdrowie i zapobiegania nie pożądanym dolegliwością rożnymi metodami najczęściej mającymi związek z naturą i ruchem fizycznym. Dzisiaj chcę się dzielić moimi doświadczeniami i wiedzą z każdym kto tego chce.




sobota, 9 lutego 2013

Wyjęte z pamiętnika

Wyjęte z pamiętnika Piątek 2004.11.26

Dzięki medycynie przeciwbólowej spałam dosyć dobrze całą noc. Rano wstałam jakby zdrowsza, bardziej rześka. To cudowne uczucie! Szkoda tylko, ze tak szybko opuściło mnie. Ból przyszedł nagle, gdy stałam przy zlewie i zmywałam naczynia po śniadaniu. Zacisnęłam zęby, nie chciałam, by moi najbliżsi zauważyli, że cierpię. Dokończyłam zmywanie.

Moi domownicy wyjeżdżają z domu do swoich codziennych zajęć przed godziną ósmą rano, zabrałam się więc z nimi. Ja i moja suczka wysiadłyśmy z samochodu w następnej dzielnicy, by spacerem wrócić do domu. Dosyć często tak robimy. Jednak tym razem było mi ciężko iść. Biodra bolały mnie tak bardzo mocno, że łzy same zaczęły płynąć mi z oczu. Musiałam często przystanąć i odpocząć. Moja pieska zaczęła się niepokoić i próbowała mnie pocieszać na swój, dobrze mi znany sposób. Sama zaczęłam myśleć, że chyba tym razem nie dam rady, że będę zmuszona zadzwonić po pomoc. Coraz częściej przystawałyśmy bym mogła trochę odpocząć. W końcu udało się nam dojść do domu bez wzywania pomocy. Ten spacer zabrał nam dużo czasu, ale cieszyłam się w duchu, że się nie poddałam, że znowu pokonałam własną słabość. Jeszcze będą ze mnie ludzie - szepnęłam do ucha mojej suczce przytulając się do niej i dziękując za wsparcie. Pomachała trochę smutno ogonem.
Wzięłam przeciwbólowe i położyłam się na sofie, by trochę odpocząć.

Jak mam opisać ten ból, który jest tak ogromny, że wyciska z oczu łzy i syknięcie przy każdym najmniejszym ruchu? Nie ma takich słów! Tego się nie da opisać. Tabletki przeciwbólowe zaczęły działać i mogłam na nowo zacząć się kręcić po mieszkaniu. Gdzieś wyczytałam, że przy takich jak moje dolegliwościach trzeba się ruszać, że to bardzo ważne. Wzięłam to sobie do serca i wypisałam w pamięci. Szeptałam sama do siebie - nie poddawaj się dziewczyno, twój upór musi się w końcu opłacić, tylko musisz się ruszać, nie wolno ci się poddać bólowi. Uff! Co za życie ja mam!? Ponarzekałam sobie trochę pod nosem i zrobiło mi się ciut weselej na duszy. Jeszcze bardziej poprawił mi się humor, gdy mój mąż wrócił do domu z pięknym i ogromnym bukietem czerwonych róż dla mnie. Dając mi go wypowiedział te dwa magiczne słowa - kocham cię!

Zawsze mnie wzmacnia tymi swoimi małymi niespodziankami i gestami i sprawia, że zaczynam się czuć lepiej. W takich momentach jeszcze bardziej chce mi się walczyć o moje zdrowie i nie tylko dla siebie, ale dla nich, dla tych, których kocham i którzy kochają mnie i pokazują mi na każdym kroku, że jestem im potrzebna. Tak! To wsparcie, które mam ze strony moich najbliższych, od moich przyjaciół właśnie teraz, gdy potrzebuję ich najbardziej, jest dla mnie bezcenne. To ich wsparcie pomaga mi zaakceptować siebie samą, taką jaka w tej chwili jestem, pomaga mi rozumieć, że moje ograniczenia nie zmniejszają mojej wartości jako mamy, żony, córki i przyjaciółki, jako człowieka. Tak! Czym byłoby życie bez rodziny i przyjaciół? Mój organizm zawodzi mnie, ale nie oni.

2 komentarze:

  1. Tak brzmią słowa wojownika!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Myślę, że każdy z nas jest wojownikiem i musi walczyć z jakimś uwierającym go cierniem każdego dnia. Myślę też, że dopóki walczymy, dopóty nie jesteśmy przegranymi. Pozdrawiam.

      Usuń