Wstęp


Wejście w ścianę było punktem zwrotnym w moim życiu. Od tego momentu już nic w nim nie było takie jak przedtem. Najpierw ogromna depresja uczyniła ze mnie chodzące zombie, potem okres powolnego wracania do zdrowia uświadamiał mi coraz bardziej, co w życiu jest najważniejsze? Dwa lata i osiem miesięcy wyszarpnięte z życia, które jednak, jak się później okazało, nie były dla mnie czasem straconym. Nie tylko odzyskałam zdrowie ale wyszłam z tego największego w moim życiu kryzysu wzmocniona zgodnie z zasadą że to co nas nie zabije, to nas wzmocni. Dokładnie tak się stało w moim przypadku.

Największą rolę w moim zdrowieniu odegrała właśnie natura w szerokim tego słowa znaczeniu. W chwilach przebłysków spisywałam to co czułam w danym momencie w moim pamiętniku, później w podobnych chwilach odczytywałam moje myśli określające najgłębsze odczucia i płakałam, płakałam, płakałam. W końcu nie było już łez, był smutek, po nim przyszedł spokój a na koniec pierwszy po kilkudziesięciu miesiącach uśmiech. Najbliżsi byli moim wsparciem, najlepsza przyjaciółka powiernicą, mój pies towarzyszem na długich spacerach, Bóg opoką, a rozmowa z nim terapią najwyższej jakości.

To doświadczenie przymusiło mnie niejako do studiowania siebie samej, wsłuchiwania się w to co mówi mi mój własny organizm i stawiania jego potrzeb na pierwszym miejscu. Na nowo polubiłam siebie i mogłam rozpocząć walkę o powrót do zupełnego zdrowia. Podstawą do tego było zdobywanie szerokiej wiedzy z zakresu dbania o zdrowie i zapobiegania nie pożądanym dolegliwością rożnymi metodami najczęściej mającymi związek z naturą i ruchem fizycznym. Dzisiaj chcę się dzielić moimi doświadczeniami i wiedzą z każdym kto tego chce.




wtorek, 22 stycznia 2013

Poleniuchować to nie grzech

Dzisiaj postanowiłam sobie trochę poleniuchować. Taka potrzeba jest też częścią natury, naszej ludzkiej natury. Nie ma nic złego w leniuchowaniu od czasu do czasu, wprost przeciwnie - słodkie lenistwo pomaga nam w odzyskaniu sił witalnych, regeneruje ciało podobnie jak sen i jest świetnym sposobem na odstresowanie umysłu. Leniuchowanie nie koniecznie znaczy nic nierobienie, nie! I tak właśnie jest w moim przypadku - ja leniuchuję czynnie. To znaczy ni mniej, ni więcej jak odpoczynek dla ciała, a mały wysiłek dla umysłu.
Tak! On też potrzebuje codziennego treningu, podobnie zresztą, jak i nasza dusza. Nie tylko więc należy dbać o ciało, ale również o umysł, jak i o wnętrze naszej duszy, by i one cieszyły się dobrym samopoczuciem. Przecież razem z naszym ciałem stanowi ona naszą całość. Nie można więc zapominać, wręcz nie wolno nam tego robić i o jej potrzebach. To jest bardzo ważne by zachować balans, harmonię. Każdego dnia mamy tyle do zrobienia, że nierzadko brakuje nam czasu na codzienny spacer, a co dopiero mówić o zaspokojeniu naszych potrzeb, nazwijmy je duchowych.



                                                    (czy widzicie dziecko
                                                        na tym obrazku?)





Ale jak już pisałam - dla chcącego nic trudnego! [duży uśmiech] Kluczem są właściwe priorytety.

Po pierwsze pozwoliłam sobie dzisiaj na dłuższy sen, a po przebudzeniu cieszyłam się jeszcze przez dłuższą chwilę wylegiwaniem się w moim cieplutkim łóżku.
Nigdzie się dzisiaj nie śpieszyłam. Wszystko robiłam spokojnie, bez pośpiechu.





Na śniadanie zafundowałam sobie gorącą zupę szpinakową z gotowanym jajkiem.
Ta zupa zawsze stawia mnie na nogi! Nazywam ją zupą Papaja - bohatera filmu rysunkowego dla dzieci, który szpinakowi zawdzięcza swoją siłę.
Coś w tym jest, bo i ja odzyskuję siły po zupie szpinakowej. [figlarnie uśmiecham się sama do siebie] To naprawdę nie jest żart, to świadomość natury dziecka, która ciągle tkwi w każdym z nas, trzeba ją tylko odkryć i nie wzbraniać się przed nią, wprost przeciwnie - pozwólmy jej czasami wziąć górę nad nami, pozwólmy sobie czasami poczuć się jak dziecko, chociażby tylko przy śniadaniu. Spróbujcie tego, a doznacie prawdziwego, zadziwiającego odprężenia, totalnej beztroski dziecka w swoim własnym dorosłym bycie.

Moje wnętrze rozgrzane ciepłem zupy i zadowoleniem nasycenia zaczęło nucić jakąś melodię. Rozpoznałam w niej o dziwo piękną piosenkę: "Matko moja". Odszukałam ją na You Tube i słuchałam, puszczając ją ciągle od nowa.

http://www.youtube.com/watch?v=O95dhrYbOgk

Zarówno jej melodia, jak i słowa skomponowały się wspaniale z dzisiejszym nastrojem mojej duszy. Poczułam harmonię i nagle odkryłam, że tak niewiele potrzebowałam, by poczuć się szczęśliwą. To była strawa dla ducha, umysł natomiast zajęłam czytaniem ciekawej lektury nowo odkrytego bloga.


Zupa szpinakowa z jajkiem zawiera dużą dawkę żelaza, bardzo ważnego pierwiastka dla naszego organizmu. Dla lepszego go przyswojenia należy zupę podawać z witaminą C, a więc z sokiem cytrynowym.

Żelazo jest bardzo ważnym pierwiastkiem dla naszego organizmu. Podnosi jego sprawność fizyczną, możliwości koncentracji, sprawności umysłowej i pamięci, poprawia nastrój i reguluje rytm serca. Poza tym zwiększa odporność na przeziębienia i zapobiega zachorowaniu na anemię.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz