Modlitwa podczas samotnego spaceru
Boże, rozwiń moje myśli, albo zgnieć je jak pluskwę w samym ich zarodku, bo teraz, okazuje się, stoję na rozstajnych drogach zastanawiając się, którą z nich pójść? Tą w lewo, czy tą w prawo? A może tą, którą teraz idę prosto przed siebie, ufając, że nie zbłądzę?
Coś wiem, czegoś nie wiem, mój „metabolizm” umysłowy i duchowy buszuje jak hormony u kobiety w klimakterium. Mózg jest chłonny i przy tym bardzo wybredny, bo ciągle poszukuje, docieka i dokonuje selekcji myśli w zderzeniu z rzeczywistością. Dzieli je na przydatne i nieprzydatne, zdrowe i trujące i albo je przyjmuje, albo odrzuca i znowu rodzi nowe. W mojej głowie, jeżeli mogę tak powiedzieć dokonuje się ewolucja, której efekt uwarunkowany jest od właściwego rozumienia otaczającego mnie świata i przetworzenia tego co spostrzegam we właściwy sposób, tak by skutki uboczne mojego myślenia były jak najmniejsze, by to co ze mnie wyrasta okazało się zawsze być prawym człowiekiem. Człowiekiem w pełni tego słowa znaczeniu i mam tu na myśli nie tylko jego fizyczność, psychikę, ale i, a może przede wszystkim, duchowość, bez której myślę, można byłoby człowieka rzeczywiście podsumować wg teorii darwinowskiej jako tylko i wyłącznie kierujące się instynktem zwierzę.
Umysł człowieka podpowiada mi, że istniejesz Boże, że Twoja mądrość jest nieskończona, że zawsze istniałeś i będziesz istniał. Dowody Twojego istnienia są widoczne wszędzie i we wszystkim, we mnie samej również. Kim byłabym bez wiary w Ciebie, kim byłby człowiek mimo swojej mądrości?
Nie chcę w myśleniu moim być tylko czyjąś reprodukcją, ale Twoim oryginalnym, nie podrobionym dziełem sztuki. Nie chcę płynąć z prądem jak bezmyślne darwinowskie „zwierzę”, zakodowane tylko na spanie, jedzenie, mozolenie się bez sensu i przedłużanie gatunku, jak bezrozumny naśladowca nowych trendów, bez znajomości Ciebie.
Potrzebuję i pragnę Twojej przyjaźni, nie odmawiaj mi jej, proszę! Bo do kogo innego pójdę, gdy pytać będę miała potrzebę, gdy szukać będę na pytania swoje mądrych, nie zdawkowych odpowiedzi? Komu zaufam moje zdrowie jak nie Tobie? Kogo będę prosić o odrobinkę mądrości? Kto, oprócz Ciebie może mi jej dać? Do kogo pójdę się wyżalić, gdy sercu będzie ciężko? Komu opowiem o swoich nadziejach, planach i marzeniach i w ogóle wszystko, ufając, że mnie nie zdradzi? Sam widzisz, jak bardzo jesteś mi potrzebny. Bądź przy mnie! Tak bardzo Cię o to proszę.
Chcę pojmować i rozumieć to wszystko co mnie otacza, to co widzę, słyszę i odczuwam – Twój świat, Twoje stworzenie. Chcę opierać moją myśl na Twojej mądrości i robić z tej umiejętności dobry użytek. Chcę po prostu żyć i obok tych innych niezbędności, chcę się też cieszyć tym cudnym Twoim darem, jakim jest życie. Nie chcę przechodzić tylko obok niego. Chyba nie proszę Cię o zbyt wiele, Boże? Chyba nie jest Ci przykrym, moje codzienne – dziękuję! - za kolejny nowy dzień jaki mi dajesz w prezencie, gdy budząc się ze snu rano otwieram oczy?
Filozofii liznęłam w moim życiu tylko troszkę, o mądrość Twoją Boże zaledwie się otarłam i na dodatek jestem kobietą ....... .
Moja kobieca intuicja podpowiada mi jednak nieustannie, że człowiek żyje nie tylko samym chlebem, że obok potrzeb fizycznych, ma również potrzeby duchowe, których nie można zastąpić byle ideą. Moją duchową potrzebą jesteś Ty Boże, codzienna rozmowa z Tobą dodaje mi skrzydeł, jest najskuteczniejszą medycyną na moje dolegliwości, smutek i przygnębienie. Ty jesteś moją siłą. Nie odmawiaj mi więc Siebie. W imię Jezusa, amen!