Śniadanie i już po śniadaniu. Jeszcze tylko dopijamy kawę i ostatnia zmiana planów. Ze względu na niepewną pogodę J i K proponują byśmy na Szrenicę wjechali kolejką linową.
- Kto jest za!? – wykrzykuje J.
Trzy pary rąk podniosły się w górę, tylko moje nie chciały się podnieść, były ciężkie jak z ołowiu. << Zbyt łatwo się poddają, to nie w moim stylu >> - pomyślałam.
- Karolina! Halo! Tu jesteśmy!
- Co!? Ach tak! Jestem, jestem! – uśmiechnęłam się.
- Na Szrenicę wjeżdżamy kolejką linową. Potem czerwonym szlakiem będziemy schodzić do Szklarskiej Poręby. Zgadzasz się?
- A mam inne wyjście?
- Nie, nie masz, jesteś przegłosowana!
- Ha ha ha! Wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie ze mną. Tylko, że mój śmiech był trochę jakby na przekór z wykrzywieniem gęby.
- Ha ha ha! – język.
Prawdę mówiąc, to poczułam ulgę. 1362 m. n.p.m. do pokonania w pierwszy dzień dla takich jak ja i H, niedoświadczonych deptaczy, to chyba byłaby lekka przesada? << Hmm?? Czyżbym szukała usprawiedliwienia? >> - przeleciało mi przez myśl - << Wychodzi na to, że jednak boję się konfrontacji z górami, że nie do końca wierzę w swoje możliwości i dlatego tak łatwo zgodziłam się na tą łatwiznę. >> - znowu odpłynęłam myślami na chwilę od reszty towarzystwa.
- Dosyć tego leniuchowania. Komu w drogę, temu czas! – komenderuje K – Za piętnaście minut spotykamy się przed wejściem do pensjonatu już w pełnym „uzbrojeniu”, ok!?
- Ok!
- Rozejść się! – dodała żartobliwie, włączając przy tym uśmiech dziesiątkę.
- Tak jest K! Już się robi! – odpowiedzieliśmy chórkiem i ze śmiechem.
W pokoju jeszcze raz sprawdziłam nasze plecaki. H wziął swój i wyszedł rzucając w pośpiechu:
- Nie każ na siebie czekać zbyt długo! Drzwi trzasnęły i już go nie było.
Przebierając się myślałam o tym, czy nie będę wyglądać jak „uciekający pomidor ze szklarni”? Uśmiechnęłam się do tej myśli. Przypomniała mi kogoś. Niech tam, raz kozie śmierć. Wychodzę! Schodząc do recepcji nagle usłyszałam bardzo zachęcające:
- O!! Właśnie tak powinien wyglądać turysta w górach! Aż miło jest popatrzeć! – z szerokim uśmiechem na twarzy skomentował mój wygląd właściciel pensjonatu.
- Dziękuję! Warto było spędzić tyle czasu w Internecie, by to usłyszeć! Dziękuję bardzo! – odpłaciłam mu najpiękniejszym uśmiechem na jaki mnie było stać.
- Życzę powodzenia i wspaniałej przygody! – dodał.
- Wierzę, że tak będzie! – odpowiedziałam i wychodząc z budynku, zaśmiałam się głośno.
Cała trójka moich towarzyszy stała już na ulicy przed pensjonatem. Żartując i śmiejąc się ruszyliśmy na spotkanie gór. Serce zabiło mi mocniej i jakoś tak radośniej.
Więcej tutaj
- Kto jest za!? – wykrzykuje J.
Trzy pary rąk podniosły się w górę, tylko moje nie chciały się podnieść, były ciężkie jak z ołowiu. << Zbyt łatwo się poddają, to nie w moim stylu >> - pomyślałam.
- Karolina! Halo! Tu jesteśmy!
- Co!? Ach tak! Jestem, jestem! – uśmiechnęłam się.
- Na Szrenicę wjeżdżamy kolejką linową. Potem czerwonym szlakiem będziemy schodzić do Szklarskiej Poręby. Zgadzasz się?
- A mam inne wyjście?
- Nie, nie masz, jesteś przegłosowana!
- Ha ha ha! Wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie ze mną. Tylko, że mój śmiech był trochę jakby na przekór z wykrzywieniem gęby.
- Ha ha ha! – język.
Prawdę mówiąc, to poczułam ulgę. 1362 m. n.p.m. do pokonania w pierwszy dzień dla takich jak ja i H, niedoświadczonych deptaczy, to chyba byłaby lekka przesada? << Hmm?? Czyżbym szukała usprawiedliwienia? >> - przeleciało mi przez myśl - << Wychodzi na to, że jednak boję się konfrontacji z górami, że nie do końca wierzę w swoje możliwości i dlatego tak łatwo zgodziłam się na tą łatwiznę. >> - znowu odpłynęłam myślami na chwilę od reszty towarzystwa.
- Dosyć tego leniuchowania. Komu w drogę, temu czas! – komenderuje K – Za piętnaście minut spotykamy się przed wejściem do pensjonatu już w pełnym „uzbrojeniu”, ok!?
- Ok!
- Rozejść się! – dodała żartobliwie, włączając przy tym uśmiech dziesiątkę.
- Tak jest K! Już się robi! – odpowiedzieliśmy chórkiem i ze śmiechem.
W pokoju jeszcze raz sprawdziłam nasze plecaki. H wziął swój i wyszedł rzucając w pośpiechu:
- Nie każ na siebie czekać zbyt długo! Drzwi trzasnęły i już go nie było.
Przebierając się myślałam o tym, czy nie będę wyglądać jak „uciekający pomidor ze szklarni”? Uśmiechnęłam się do tej myśli. Przypomniała mi kogoś. Niech tam, raz kozie śmierć. Wychodzę! Schodząc do recepcji nagle usłyszałam bardzo zachęcające:
- O!! Właśnie tak powinien wyglądać turysta w górach! Aż miło jest popatrzeć! – z szerokim uśmiechem na twarzy skomentował mój wygląd właściciel pensjonatu.
- Dziękuję! Warto było spędzić tyle czasu w Internecie, by to usłyszeć! Dziękuję bardzo! – odpłaciłam mu najpiękniejszym uśmiechem na jaki mnie było stać.
- Życzę powodzenia i wspaniałej przygody! – dodał.
- Wierzę, że tak będzie! – odpowiedziałam i wychodząc z budynku, zaśmiałam się głośno.
Cała trójka moich towarzyszy stała już na ulicy przed pensjonatem. Żartując i śmiejąc się ruszyliśmy na spotkanie gór. Serce zabiło mi mocniej i jakoś tak radośniej.
Więcej tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz