Wyjęte z pamiętnika
czwartek i piątek 2004.12.02/03
Wczoraj tj. w czwartek miałam wolny dzień. Po spacerze z moją suczką i po śniadaniu pojechałam do miasta. Ponieważ nie miałam w domu pieniędzy, a na naszej dzielnicy nie ma bankomatu, byłam zmuszona to zrobić. Mimo iż pojechałam tylko tam i z powrotem, nie tracąc więcej czasu niż było to konieczne, po powrocie do domu całkowicie opadłam z sił. Moje samopoczucie nie było lepsze od wczorajszego. Dzień mijał powoli i jak zwykle bardzo boleśnie. Życzyłam sobie w duchu żeby naukowcy wynaleźli wreszcie jakąś medycynę na moje dolegliwości, która mogłaby mi pomóc i wreszcie przyniosłaby mi rzeczywistą ulgę i to na dobre.
Dzisiejszej nocy spałam bardzo źle. Mój „przyjaciel” ból ciągle mnie budził. Nie miałam wyjścia, musiałam wstać i pospacerować sobie trochę wokół mieszkania. Nie chcę za każdym razem brać przeciwbólowej medycyny, nie chcę się od niej uzależniać, znalazłam więc inny sposób na przynoszenie sobie ulgi. Tym sposobem są ćwiczenia rozciągające i nocny spacer po domu. Po takiej aktywności kładę się ponownie do łóżka i próbuję zasnąć. Czasami mi się to udaje, czasami nie. Nie ważne! Ważne jest to, że nie opuszcza mnie wola walki. W taką noc jak dzisiaj, gdy ból się nie poddaje jest najtrudniej. Wreszcie zasnęłam. Nie był to jednak wystarczająco długi sen i dlatego zmęczenie towarzyszyło mi przez resztę dnia, a nieustający ból w ciele rzeczywiście ograbiał mnie z sił.
Suchy, ostry ból górnych partii kręgosłupa promieniujący w kierunku karku i do lewej strony klatki piersiowej przemieniający się w uczucie ogromnego ciężaru utrudniającego oddychanie uparcie raził mnie swoją natrętnością do samego wieczora. Ramiona ciążyły i dokuczały okrutnym wykręcającym, świdrującym bólem, kark stał się sztywny, a głowa wydawała się być za ciężka dla niego. W momentach najbardziej krytycznych byłam zmuszona zaprzestawać wszelkich czynności. W pracy musiałam robić częste pauzy na ćwiczenia rozciągające. Częściej też niż zwykle kładłam się na ławce w przedsionku, by odpocząć.
Po drodze z pracy do domu myślałam o pytaniu jakie mi postawiono: „ Czy praca w kuchni odpowiada ci?” Niestety, nie mogłam dać odpowiedzi twierdzącej. Praca w kuchni nie była dla mnie. Ciągłe stanie i to z pochyloną głową sprawiało, że czułam zbyt duży dyskomfort zarówno w ramionach, karku jak i w biodrach. Ból się tylko nasilał, co wpływało ujemnie na moją psychikę również. To był bardzo ciężki tydzień, ale i bardzo ekscytujący zarazem. Po dłuższej przerwie mogłam od nowa poczuć atmosferę pracy, do czego bardzo już tęskniłam. Poznałam wielu nowych ludzi, z którymi obcowanie nie raz i nie dwa wywoływało uśmiech na mojej twarzy mimo wszystko.
Taki ból miałam dzisiaj bardzo często, za często! Byłam zmuszona odwiedzić mojego gimnastyka, który pokazał mi kilka nowych ćwiczeń i cierpliwie mnie uczył jak mam je wykonywać, aby robić to dobrze i z jak najlepszym pożytkiem dla moich obolałych ścięgien i mięśni.
czwartek i piątek 2004.12.02/03
Wczoraj tj. w czwartek miałam wolny dzień. Po spacerze z moją suczką i po śniadaniu pojechałam do miasta. Ponieważ nie miałam w domu pieniędzy, a na naszej dzielnicy nie ma bankomatu, byłam zmuszona to zrobić. Mimo iż pojechałam tylko tam i z powrotem, nie tracąc więcej czasu niż było to konieczne, po powrocie do domu całkowicie opadłam z sił. Moje samopoczucie nie było lepsze od wczorajszego. Dzień mijał powoli i jak zwykle bardzo boleśnie. Życzyłam sobie w duchu żeby naukowcy wynaleźli wreszcie jakąś medycynę na moje dolegliwości, która mogłaby mi pomóc i wreszcie przyniosłaby mi rzeczywistą ulgę i to na dobre.
Dzisiejszej nocy spałam bardzo źle. Mój „przyjaciel” ból ciągle mnie budził. Nie miałam wyjścia, musiałam wstać i pospacerować sobie trochę wokół mieszkania. Nie chcę za każdym razem brać przeciwbólowej medycyny, nie chcę się od niej uzależniać, znalazłam więc inny sposób na przynoszenie sobie ulgi. Tym sposobem są ćwiczenia rozciągające i nocny spacer po domu. Po takiej aktywności kładę się ponownie do łóżka i próbuję zasnąć. Czasami mi się to udaje, czasami nie. Nie ważne! Ważne jest to, że nie opuszcza mnie wola walki. W taką noc jak dzisiaj, gdy ból się nie poddaje jest najtrudniej. Wreszcie zasnęłam. Nie był to jednak wystarczająco długi sen i dlatego zmęczenie towarzyszyło mi przez resztę dnia, a nieustający ból w ciele rzeczywiście ograbiał mnie z sił.
Suchy, ostry ból górnych partii kręgosłupa promieniujący w kierunku karku i do lewej strony klatki piersiowej przemieniający się w uczucie ogromnego ciężaru utrudniającego oddychanie uparcie raził mnie swoją natrętnością do samego wieczora. Ramiona ciążyły i dokuczały okrutnym wykręcającym, świdrującym bólem, kark stał się sztywny, a głowa wydawała się być za ciężka dla niego. W momentach najbardziej krytycznych byłam zmuszona zaprzestawać wszelkich czynności. W pracy musiałam robić częste pauzy na ćwiczenia rozciągające. Częściej też niż zwykle kładłam się na ławce w przedsionku, by odpocząć.
Po drodze z pracy do domu myślałam o pytaniu jakie mi postawiono: „ Czy praca w kuchni odpowiada ci?” Niestety, nie mogłam dać odpowiedzi twierdzącej. Praca w kuchni nie była dla mnie. Ciągłe stanie i to z pochyloną głową sprawiało, że czułam zbyt duży dyskomfort zarówno w ramionach, karku jak i w biodrach. Ból się tylko nasilał, co wpływało ujemnie na moją psychikę również. To był bardzo ciężki tydzień, ale i bardzo ekscytujący zarazem. Po dłuższej przerwie mogłam od nowa poczuć atmosferę pracy, do czego bardzo już tęskniłam. Poznałam wielu nowych ludzi, z którymi obcowanie nie raz i nie dwa wywoływało uśmiech na mojej twarzy mimo wszystko.
Taki ból miałam dzisiaj bardzo często, za często! Byłam zmuszona odwiedzić mojego gimnastyka, który pokazał mi kilka nowych ćwiczeń i cierpliwie mnie uczył jak mam je wykonywać, aby robić to dobrze i z jak najlepszym pożytkiem dla moich obolałych ścięgien i mięśni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz