Wyjęte z pamiętnika 2004.12.01
Noc była znowu ciężka. Teraz już jestem pewna, że za każdym razem, gdy przesadzam zarówno z mentalnym, jak i fizycznym wysiłkiem, gdy zmuszam siebie do maksymalnej eksploatacji mojego ja, wysiadam. Zmęczenie to nic, ale ten ból w całym moim jestestwie, to jest prawdziwy problem! Tak, psychika też boli. Poza tym pewna jestem również tego, że czuję się o wiele gorzej psychicznie, gdy próbuję wykrzesać z siebie więcej niż naprawdę mogę, gdy nie daję rady i zmuszona jestem się poddać. Widzę wtedy moje ograniczenia i podupadam na duchu. Walka jest to nieskończona, walka z samą sobą, z własnymi ograniczeniami, które wzbraniam się zaakceptować. Ale! Ale jestem już też przekonana o tym, że sama praca, atmosfera w niej wpływa na mnie zbawiennie. Coraz częściej powraca na mają twarz uśmiech. Tego będę się trzymać, użyję jako motywacji do dalszej walki.
To jest walka pomiędzy moją psychiką, a fizycznymi ograniczeniami. To jest front na pierwszej linii, a ja sama jestem fortecą, którą chcę zdobyć i pokonać zasiedziałego w niej od jakiegoś czasu niechcianego i okradającego mnie z normalnego życia wroga. Tak! Znajduję się w stanie walki toczącej się w moim wnętrzu. Dziwna to walka! Moje fizyczne ja, walczy z moją mentalnością. Że coś takiego jest możliwe, widzę dopiero teraz i muszę powiedzieć, że jest to bardzo, bardzo wyczerpujące położenie. Podczas gdy ciało czuje się słabe, moja psychika nie chce się poddać. Walczę więc z uporem nie znając z jakim skutkiem. Wierzę jednak, że w końcu wygram! Oparcie znajduję w swoich najbliższych.
Również i dla nich chcę robić swoje najlepsze, staram się więc widząc w ich oczach zachętę. Oprócz gimnastyki, próbuję zajmować się prostymi czynnościami codziennego życia. Zmywam naczynia, podnoszę i przenoszę różne małe rzeczy, pomagam przy gotowaniu jedzenia, ruszam się, co jest najważniejsze. Robię co mogę. cały czas sprawdzam siebie, badam wciąż i od nowa moje fizyczne możliwości. To, co za każdym razem odkrywam przeraża mnie i kradnie mój uśmiech. Często jedynym rezultatem takich wysiłków jest suchy, przerażający ból w ciele, sztywność i wypełniający mnie smutek. Nie załamuję się jednak, nie płaczę i nie narzekam, nawet się uśmiecham, chociaż pewna jestem, że to nie uśmiech, ale upór.
Noc była znowu ciężka. Teraz już jestem pewna, że za każdym razem, gdy przesadzam zarówno z mentalnym, jak i fizycznym wysiłkiem, gdy zmuszam siebie do maksymalnej eksploatacji mojego ja, wysiadam. Zmęczenie to nic, ale ten ból w całym moim jestestwie, to jest prawdziwy problem! Tak, psychika też boli. Poza tym pewna jestem również tego, że czuję się o wiele gorzej psychicznie, gdy próbuję wykrzesać z siebie więcej niż naprawdę mogę, gdy nie daję rady i zmuszona jestem się poddać. Widzę wtedy moje ograniczenia i podupadam na duchu. Walka jest to nieskończona, walka z samą sobą, z własnymi ograniczeniami, które wzbraniam się zaakceptować. Ale! Ale jestem już też przekonana o tym, że sama praca, atmosfera w niej wpływa na mnie zbawiennie. Coraz częściej powraca na mają twarz uśmiech. Tego będę się trzymać, użyję jako motywacji do dalszej walki.
To jest walka pomiędzy moją psychiką, a fizycznymi ograniczeniami. To jest front na pierwszej linii, a ja sama jestem fortecą, którą chcę zdobyć i pokonać zasiedziałego w niej od jakiegoś czasu niechcianego i okradającego mnie z normalnego życia wroga. Tak! Znajduję się w stanie walki toczącej się w moim wnętrzu. Dziwna to walka! Moje fizyczne ja, walczy z moją mentalnością. Że coś takiego jest możliwe, widzę dopiero teraz i muszę powiedzieć, że jest to bardzo, bardzo wyczerpujące położenie. Podczas gdy ciało czuje się słabe, moja psychika nie chce się poddać. Walczę więc z uporem nie znając z jakim skutkiem. Wierzę jednak, że w końcu wygram! Oparcie znajduję w swoich najbliższych.
Również i dla nich chcę robić swoje najlepsze, staram się więc widząc w ich oczach zachętę. Oprócz gimnastyki, próbuję zajmować się prostymi czynnościami codziennego życia. Zmywam naczynia, podnoszę i przenoszę różne małe rzeczy, pomagam przy gotowaniu jedzenia, ruszam się, co jest najważniejsze. Robię co mogę. cały czas sprawdzam siebie, badam wciąż i od nowa moje fizyczne możliwości. To, co za każdym razem odkrywam przeraża mnie i kradnie mój uśmiech. Często jedynym rezultatem takich wysiłków jest suchy, przerażający ból w ciele, sztywność i wypełniający mnie smutek. Nie załamuję się jednak, nie płaczę i nie narzekam, nawet się uśmiecham, chociaż pewna jestem, że to nie uśmiech, ale upór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz