Wstęp


Wejście w ścianę było punktem zwrotnym w moim życiu. Od tego momentu już nic w nim nie było takie jak przedtem. Najpierw ogromna depresja uczyniła ze mnie chodzące zombie, potem okres powolnego wracania do zdrowia uświadamiał mi coraz bardziej, co w życiu jest najważniejsze? Dwa lata i osiem miesięcy wyszarpnięte z życia, które jednak, jak się później okazało, nie były dla mnie czasem straconym. Nie tylko odzyskałam zdrowie ale wyszłam z tego największego w moim życiu kryzysu wzmocniona zgodnie z zasadą że to co nas nie zabije, to nas wzmocni. Dokładnie tak się stało w moim przypadku.

Największą rolę w moim zdrowieniu odegrała właśnie natura w szerokim tego słowa znaczeniu. W chwilach przebłysków spisywałam to co czułam w danym momencie w moim pamiętniku, później w podobnych chwilach odczytywałam moje myśli określające najgłębsze odczucia i płakałam, płakałam, płakałam. W końcu nie było już łez, był smutek, po nim przyszedł spokój a na koniec pierwszy po kilkudziesięciu miesiącach uśmiech. Najbliżsi byli moim wsparciem, najlepsza przyjaciółka powiernicą, mój pies towarzyszem na długich spacerach, Bóg opoką, a rozmowa z nim terapią najwyższej jakości.

To doświadczenie przymusiło mnie niejako do studiowania siebie samej, wsłuchiwania się w to co mówi mi mój własny organizm i stawiania jego potrzeb na pierwszym miejscu. Na nowo polubiłam siebie i mogłam rozpocząć walkę o powrót do zupełnego zdrowia. Podstawą do tego było zdobywanie szerokiej wiedzy z zakresu dbania o zdrowie i zapobiegania nie pożądanym dolegliwością rożnymi metodami najczęściej mającymi związek z naturą i ruchem fizycznym. Dzisiaj chcę się dzielić moimi doświadczeniami i wiedzą z każdym kto tego chce.




czwartek, 24 października 2013

Jesienny spacer Słońca w lesie

Po prostu muszę wam to pokazać. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak! Sami popatrzcie.

Podglądając Słońce zapomniałam, że ono również mnie podgląda. :D


















                              
                                                   
                                                                                                                    Tutaj potyka się o kamień.
                                                                                                        
Bawi się w chowanego.























Muska swymi ciepłymi jeszcze promieniami drogę po której idę ja i ono.

Tutaj najzwyczajniej zatańczyło sobie.


Nieco zmęczone ciut przygasło.


Jednak po krótkiej chwili jaśnieje w kolejnym zachwycie.


Z ciekawością dziecka podgląda mrowisko.


Zmęczone postanowiło odpocząć nad leśnym stawem i pozachwycać się urodą miejsca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz