Wyjęte z pamiętnika
Niedziela 2004.12.05
Dzisiejsza noc była równie ciężka co wczorajsza. Człowiek myśli, że można się przyzwyczaić do bólu, ale prawda jest taka, że ból to ból i w żaden sposób nie może się stać czyimś przyjacielem. Ból zawsze jest cierniem w ciele, z którym często ni jak można sobie poradzić. Cały czas próbuję się nauczyć żyć z nim w symbiozie, zaakceptować go, ponieważ wg lekarzy nigdy się go z ciała nie pozbędę.
Po kilku bardzo trudnych nocach z rzędu nie tylko można czuć się zmęczonym, ale jest się okrutnie zmęczonym i pozbawionym wszelkich sił. Mimo to dotrzymałam danego sobie wczoraj słowa i dokończyłam sprzątanie mieszkania, które zaczęłam wczoraj. Z trudem, ale zrobiłam to!
Cała ta sytuacja, w której się znalazłam jest beznadziejna – myślałam – ja jestem beznadziejna! To zajęło mi dwa dni, żeby posprzątać moje mieszkanie, a raczej mój dom. Coś niesamowitego! Ciągle musiałam robić sobie przerwy i rozciągać się. Podobnie jest teraz, gdy piszę ten dzienniczek. Nie mogę siedzieć zbyt długo w tej samej pozycji bo ból się odzywa, więc muszę co jakiś czas przerywać pisanie, wstawać i ćwiczyć/rozciągać się jak kot po drzemce. Muszę też trochę pospacerować po mieszkaniu zanim zacznę kontynuować spisywanie tego co robiłam, jak się przy tym czułam i jak znosił to mój organizm? Zaczynam mieć tego dosyć. Po co to wszystko!? Całe to pisanie psu na budę jest chyba potrzebne! ........... ?? Hmm!?
A jednak! Jednak coś się dzięki tej mojej pisaninie zmienia - we mnie! Mentalnie czuję się o wiele silniejsza.
Niedziela 2004.12.05
Dzisiejsza noc była równie ciężka co wczorajsza. Człowiek myśli, że można się przyzwyczaić do bólu, ale prawda jest taka, że ból to ból i w żaden sposób nie może się stać czyimś przyjacielem. Ból zawsze jest cierniem w ciele, z którym często ni jak można sobie poradzić. Cały czas próbuję się nauczyć żyć z nim w symbiozie, zaakceptować go, ponieważ wg lekarzy nigdy się go z ciała nie pozbędę.
Po kilku bardzo trudnych nocach z rzędu nie tylko można czuć się zmęczonym, ale jest się okrutnie zmęczonym i pozbawionym wszelkich sił. Mimo to dotrzymałam danego sobie wczoraj słowa i dokończyłam sprzątanie mieszkania, które zaczęłam wczoraj. Z trudem, ale zrobiłam to!
Cała ta sytuacja, w której się znalazłam jest beznadziejna – myślałam – ja jestem beznadziejna! To zajęło mi dwa dni, żeby posprzątać moje mieszkanie, a raczej mój dom. Coś niesamowitego! Ciągle musiałam robić sobie przerwy i rozciągać się. Podobnie jest teraz, gdy piszę ten dzienniczek. Nie mogę siedzieć zbyt długo w tej samej pozycji bo ból się odzywa, więc muszę co jakiś czas przerywać pisanie, wstawać i ćwiczyć/rozciągać się jak kot po drzemce. Muszę też trochę pospacerować po mieszkaniu zanim zacznę kontynuować spisywanie tego co robiłam, jak się przy tym czułam i jak znosił to mój organizm? Zaczynam mieć tego dosyć. Po co to wszystko!? Całe to pisanie psu na budę jest chyba potrzebne! ........... ?? Hmm!?
A jednak! Jednak coś się dzięki tej mojej pisaninie zmienia - we mnie! Mentalnie czuję się o wiele silniejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz